poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział V Choć oczy zapłakane, serce wdzięczne

  Kim jestem?
  Kim mam się stać?
  Czym jestem?
  Czym mam się stać?
  Po co jestem?
  Po co mam być…?
  Ktoś rzucił na mnie czar. Naprawdę nie rozumiałam, dlaczego akurat ja?
  Nic nie miało dla mnie sensu. W niedalekiej przyszłości miałam stać się sługą, przedmiotem, rozrywką. Zatańcz, zaśpiewaj, dobrze, pięknie, niesamowicie- to jedyne co miałam słyszeć.
   Leżałam na plecach i patrzyłam w sufit. Nie było mowy, żebym zasnęła.  Nagle usłyszałam  bardzo cichy szloch. To był Tom, który spał na materacu obok łóżka. Odwróciłam się na bok      i spojrzałam na niego.
-Hej, czemu płaczesz?
  Taka już byłam, zawsze chciałam pomóc, nawet jeśli ktoś był dla mnie niemiły. Chłopak szybko wytarł oczy.

-Nie płaczę-burknął i odwrócił się do mnie plecami. 
 
***

 -W takiej sytuacji nie mogę rozkazać ci odejść. Ah, wręcz powinnam dać ci schronienie… tak też uczynię.
-M-mogę zostać?
-Przecież nie mogę cię wyrzucić. Nie w takiej…sytuacji.
-Dziękuję! Tak bardzo pani dziękuję!- zapiszczałam i podskoczyłam kilka razy.
-Zaraz, zaraz. Skoro tak to się potoczyło, mów mi „babciu”.
  Uspokoiłam się. Uśmiech nieco zszedł mi z twarzy. Spojrzałam na nią badawczo jakby czekając na znak, że żartuje.
-Nie, kochanie. Mówię poważnie, od dziś jestem twoją babcią. –uśmiechnęła się jak starsza pani reklamująca wyroby na drutach. Podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Moje małe serduszko, które było bardzo spragnione miłości, zabiło szybciej. Czyżbym zyskała rodzinę? Łzy wzruszenia zapiekły mnie w oczy, ale udało mi się nie rozpłakać.
 Nagle babcia wręczyła mi preparat do czyszczenia mebli i szmatkę. Mina znów mi zrzedła, na co ona zaśmiała się życzliwie.
-Chyba nie myślisz, że będziesz tu mieszkać za darmo?- w jej oczach tańczyły zaczepne ogniki, a uśmiech nie schodził z ust- Mam nadzieję, że odpowiada ci układ mieszkanie za pomaganie.
-Tak, odpowiada- odpowiedziałam przełykając ślinę.
-Nie stresuj się tak! Nie jestem wredna, tylko teraz taką udaję. Myślałam, że cię to rozbawi.
-Przepraszam…
-Przestań mnie ciągle przepraszać. To nie jest twój dom w Wenecji.
-Prze…dobrze.
-Więc od nowa.  Mogę cię prosić o pościeranie kurzy?
-Oczywiście. Już zabieram się do roboty!- udałam salutującego żołnierza. Babcia znów się roześmiała i opuściła pomieszczenie.
  Zabrałam się za sprzątanie bardzo uważając, by nie zbić żadnej szklanej figurki, a było ich tu mnóstwo.
   Do pokoju wkroczył Tom, z początku  go nie zauważyłam. Przyglądał mi się uważnie,              a z każdą chwilą jego drwiący uśmiech się poszerzał.
-No, no widzę, że babcia załatwiła nam nową sprzątaczkę.
  Dopiero, gdy to powiedział, zorientowałam się, że nie jestem sama w pokoju. Wzdrygnęłam się gwałtownie na dźwięk jego głosu.
-Nie jestem sprzątaczką…
-Czyżby? Babcia zapewne powiedziała ci to w tak miły sposób, że aż uwierzyłaś, że liczysz się bardziej od kurzu, który teraz ścierasz.
Jego słowa raniły jak włócznie.
Do pokoju wkroczyła babcia. Wsparła ręce pod boki.
-No, Tom. Mam dla ciebie nowe, wspaniałe zadanie. Jako że Cynthia nie może pokazywać się ludziom i chodzić do szkoły, w wolnych chwilach, będziesz ją uczył.
  Zapanowała cisza. Atmosfera była napięta. Uśmiech stopniowo schodził z twarzy Toma, by na końcu stać się grymasem ogromnego niezadowolenia.
-Dlaczego mi to robisz?!- wykrzyknął zaciskając ręce w pięści- Nie zrobię tego! Wyślij mnie z powrotem do Sewilli! Wyrzuć mnie, a zostaw tę przybłędę! Nie zrobię tego! Nigdy!- zakończył pokaz furii wybiegając z pokoju i trzaskając drzwiami. Babcia wyszła zaraz za nim wysyłając mi przepraszające spojrzenie.
   A ja zostałam w pokoju sama z milionem pytań w głowie.

***

   Nie wiem, co babcia powiedziała Tomowi, ale to poskutkowało. Został moim nauczycielem i nawet próbował być dla mnie miły. Nie zawsze mu wychodziło, ale cieszył mnie fakt, że chociaż się stara.
   Rozmawialiśmy ze sobą tylko na „lekcjach” i to i tak przede wszystkim on mówił. Zdarzało się również, że rzucał jakimś wyzwiskiem, ale robił to naprawdę rzadko.
  Zyskałam nadzieję, że może nawet kiedyś się z nim zaprzyjaźnię. Nie przeszkadzało mi już aż tak jego towarzystwo i nie bałam się na sam jego widok. Strach łapał mnie za serce dopiero w tedy, gdy pomiędzy jego brwiami pojawiała się pionowa bruzda i całe oblicze mu pochmurniało lub, gdy twarzy wykrzywiał mu kpiący uśmieszek. W takich momentach wiedziałam już, czego się spodziewać.
  Babcia znikała w piwnicy na całe godziny i nikomu nie pozwalał doń wchodzić. Zbywała mnie za każdym razem, gdy pytałam, a wolałam nie naciskać. Ani razu też nie zapytałam się, kim ona tak naprawdę jest i skąd wiedziała te wszystkie rzeczy. Uznałam, że kiedyś przyjdzie na to odpowiedni moment.
  Po miesiącu, jak na moje standardy, normalnego życia, znów na niebo wkroczyły ciemne chmury.
-Jesteś głupsza od buta! Dlaczego nic nie rozumiesz?!-Tom krzyknął czerwieniejąc ze złości. Uderzył książką o ziemię.
-Prze-epraszam…-wyjąkałam. Co z tego, że to po prostu on nie umiał tłumaczyć? Bałam się mu to powiedzieć.
-Nie będę uczył takiego półgłówka! Odejdź stąd i lepiej zajmij się sprzątaniem, bo tylko to ci dobrze wychodzi!
  Łzy zapiekły mnie w oczy. Przetarłam je zanim zdążyły wypłynąć. Nie chciałam być głupia, pragnęłam zdobyć choć minimalne wykształcenie.
-Proszę nie gniewaj się na mnie…od teraz będę się bardziej starać.- mówiłam błagalnym tonem.
-Ciebie po prostu nie da się niczego nauczyć!- wyrzucił zeszyt w powietrze. Wyleciały z niego pojedyncze kartki i powoli opadły na ziemię.
-Proszę, chociaż spróbuj…! Ostatni raz. Zrób to dla mnie, proszę.
-Dla ciebie?-prychnął.- Ja nic nigdy nie zrobiłem i nie zrobię dla ciebie! To wszystko było dla babci, by się nie denerwowała. Ha! Miałbym coś robić dla ciebie?! Przecież ty nic nie znaczysz!- przysunął się bliżej mnie i zaczął syczeć przez zaciśnięte zęby- i nigdy nic znaczyć nie będziesz.
  Zagryzłam wargę i wybiegłam z pokoju. Mijając próg rozpłakałam się.
  Jestem nikim.
  I nigdy nie będę kimś.

2 komentarze:

  1. Ej... Czemu jej to robisz? Biedna... Za co on jej tak nienawidzi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muahaha tak to bywa, wszystko się potem wyjaśni.

      Usuń